*Paulina*
Obudziłam się rano, a obok mnie leżała Alexii, Mario, Marco, Kuba, Wojtek i Robert. Kurde! Łóżko dwuosobowe, a mieści aż siedem osób?! Dobra pojemność! Zeszłam delikatnie, aby nikogo nie obudzić i podeszłam do szafy. Wybrałam ciuchy i poszłam do łazienki, aby się ubrać. Po kilku minutach wyszłam gotowa. Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Zeszłam po schodach na dół i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Wasilewski, Weidenfeller i Hummels, którzy leżą na kanapie i mocno się przytulają. Chciałam wybuchnąć śmiechem, ale powstrzymałam się i poszłam do kuchni. Popatrzyłam na wszystko i aż odechciało mi się tego sprzątać. Szczerze mówiąc to się załamałam. Jest godzina 13, o 16 mam trening, a tu do posprzątania cały dom! No nie wierzę! Zaczęłam sprzątać kuchnie i już prawie skończyłam, gdy poczułam czyjeś ręce na swojej tali. Odwróciłam się i ujrzałam nikogo innego jak Roberta. Uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka w policzek, a potem odwróciłam się i wróciłam do dalszego sprzątania.
- Tylko tyle? - zapytał zdziwiony.
- Zastanowimy się nad resztą, gdy posprzątamy dom.. - powiedziałam.
- Obiecujesz? - zapytał.
- Obiecuję.
- Ludzie! Ruszać te głupie dupy, bo ten bałagan się nie posprząta! - wydarł się Lewy i wziął patelnie z łyżką i zaczął chodzić po wszystkich pokojach dzwoniąc nimi. Ci co się wczoraj za bardzo spili tylko łapali się za głowy, a Ci co byli w stanie wstać to zeszli do kuchni. Po chwili zobaczyłam Anię, która schodzi w koszulce Piszczka założoną tyłem do przodu.
- Mm. Hej Ania. - powiedziałam uśmiechając się.
- Hej, hej. - odpowiedziała siadając.
- Widzę, ze w nocy się działo. - powiedziałam.
- Co?! Jak to?! - zapytała zdezorientowana.
- Wiesz jak tak głośno krzyczysz to się nie dziw. Twój krzyk zagłuszył muzykę. - powiedziałam patrząc na mnie i lekko się uśmiechając, choć nie mogłam wytrzymać, żeby się nie zacząć śmiać.
- Na serio? - zapytała otwierając oczy.
- Nie, no żartuję. - powiedziałam i wybuchłam śmiechem.
- To skąd wiesz co się działo? - zapytała zdezorientowana.
- Masz koszulkę źle założoną misiu. - powiedziałam posyłając jej buziaka w powietrzu.
- O fuck. - powiedziała tylko i pobiegła na górę, mijając na schodach mojego chłopaka i prawie go zabijając.
- Co jej się stało? - zapytał Robert wchodząc do kuchni.
- Upojna noc z Piszczkiem.. - powiedziałam i zaczęłam się uśmiechać.
- Ahh, no tak, przecież opakowania były.. - powiedział i zaczął do mnie podchodzić.
- Jeszcze nie jest posprzątane a w całym domu.. - powiedziałam.
- Chcesz się przekonać? - zapytał.
- Dajesz. - odpowiedziałam.
Złapał mnie za rękę i weszliśmy do salonu. Na łóżku leżał Marcin i Roman, którzy ledwo żyli, a obok nich dwa worki śmieci. Potem poszliśmy na górę. Zaglądałam do każdego pokoju. Każdy był czysty, a na korytarzu leżały tylko worki śmieci.
- Jak Ty to zrobiłeś? - zapytałam zdziwiona.
- Mam kilka haczyków na chłopaków i podziałało. - powiedział chytrze się uśmiechając.
- Szantażysta. - powiedziałam i zaczęłam go całować.
- Jejku! Może nie tak publicznie? - zapytał Piszczek przerywając nam te cudowną chwilę.
- My robimy to publicznie, a Ty w nocy w pokoju. Jakiś problem? - zapytał Lewy.
- Skąd.. Skąd wiesz? - zapytał chytrze się uśmiechając.
- Hmm, zastanówmy się.. Opakowania po prezerwatywach w pokoju, w którym spaliście? - zapytał
- Nie wchodzi się do czyjegoś pokoju! - wydarł się Piszczek.
- Jak Ci się dupy nie chciało ruszać to musiałem.. - powiedział.
- Ale nie musiałeś patrzeć gdzie, co leży..
- Spoko, luz. Przecież nikt oprócz nas nie wie.. - powiedział Lewy uśmiechając się.
- O czym nie wie? - zapytał Kuba.
- Właściwie to my mieliśmy już iść. - powiedział Robert i złapał mnie za rękę.
- Piszczek.. - powiedział Kuba.. - O czym reszta nie wie?
- Emm.. No, bo wiesz.. - zaczął Łukasz, a my wybuchliśmy śmiechem. - Nie żyjesz Lewy! - wydarł się.
Weszliśmy od kuchni i zrobiliśmy sobie śniadanie. No tak, posprzątane już jest, a więc jest jeszcze trochę czasu do treningu.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał Robert.
- Liczę ile mam jeszcze czasu do treningu.. - odpowiedziałam.
- Masz dzisiaj trening? - zapytał Marco.
- Tak. Na szczęście o 16.. - powiedziałam.
- O 16 znowu jakaś impreza? - zapytał Kuba wchodząc do kuchni.
- Co o 16? - zapytała Ania, która również weszła do kuchni.
Po chwili wszyscy byli już w kuchni i jedli śniadanie.
- To powie mi ktoś w końcu co jest o tej 16? - zapytała Alexii.
- Hhaha, ojejku. Trening mam. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Noo i ja wpadłem na pomysł, że wszyscy idziemy i będziemy siedzieć na trybunach i kibicować Paulinie. - powiedział Marco.
- Na serio? - zapytałam zdziwiona.
- To doskonały pomysł! - powiedziała Ania.
- Dobra, dobra. Ja idę po torbę. - powiedziałam i poszłam na górę do pokoju.
Wzięłam torbę treningową i zeszłam na dół. W domu była cisza, jakby nikogo tu nie było, od dawna.. Weszłam do kuchni. Siedział tam Robert.
- Gdzie reszta? - zapytałam zdziwiona.
- Czekają na zewnątrz, bo na Ciebie czekać, to można korzenie zapuścić.. - powiedział sarkastycznie łapiąc mnie za rękę.
- Tak, tak. - odpowiedziałam.
Po kilku minutach wszyscy byliśmy już pod stadionem. Weszliśmy do środka. Wszyscy skierowali się w stronę trybun, a ja do szatni. Weszłam do środka. Siedziała tam już cała drużyna.
- Cholera! - usłyszeliśmy nagle męski głos.. Jurgen..- Co Wy tu do jasnej ciasnej robicie? - krzyczał.
Hhaha, założę się, że zauważył całą ekipę Borussii Dortmund, kilka osób z Reprezentacji i dziewczyny to się przestraszył..
- Emm.. nic. - krzyknął Robert.
- To po co Was tu tak dużo? Ooo, i widzę, że nawet więcej niż cała Borussia.. - powiedział Jurgen.
- Jakoś tak wyszło.. - odpowiedział Piszczek i zapewne przytulił się do Ani, bo słychać było ,,Już, bez takich..".. Zaczęłam się śmiać i się przebrałam, po czym nie patrząc na inne dziewczyny wyszłam z szatni i skierowałam się na boisko.
A więc witam Was z nowym rozdziałem. Wiem, że jest straaasznie mało wyświetleń, ale jak już tu jesteś i przeczytasz to skomentuj, bo daje wielką motywację! ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz